Litha to po prostu sabat obchodzony w tzw. przesileniu letnim, wokół którego narosło mnóstwo rytuałów i innych magicznych praktyk, a książka Deborah Blake wchodzi w skład serii „Sabaty”, która – jak czytamy – „stanowi wprowadzenie oraz inspirację do uprawiania współczesnych sabatów czarownic”. Wchodzimy więc na teren wiccan, czyli współczesnych wyznawców neopogaństwa. Wyobrażam sobie, że wszystkie te sabaty i rytuały to rodzaj teatralizacji zachwytu nad naturą, wiary w jej moc i podziwu dla jej niezmiennego rytmu. W takim ujęciu jest to bardzo sympatyczne, bo nic tu nie ma z „klasycznego” sabatu, przedstawianego przez pop-kulturę (a kiedyś także religię) jako orgiastyczna afirmacja zła ucieleśnionego przez Szatana. Tu jest sama łagodność i miłość, i powrót do natury, afirmacje, medytacje i zdrowe odżywianie – mówiąc w największym skrócie. Jeśli komuś więc sabat źle się kojarzy, niech koniecznie sięgnie po tę (i inne) książkę z serii i nauczy się, jak sobie zrobić na przykład wypełnioną ziołami „poduszeczkę słodkich snów”.